Jerozolima, Ziemia Święta… poruszyła nas, zmieniła, zachwyciła i odnowiła 🙂
Tu opisałam jak zorganizowaliśmy podróż we dwoje, bez biura podróży i innych pośredników. Dziś zdradzę, co zyskaliśmy w takim układzie.
Galilea
Do Galilei pojechaliśmy autem, które wynajęliśmy od razu na lotnisku. Było to trochę stresujące, bo auto nieznane, trasa nieznana, a znaki drogowe w obcym języku, ale było warto – w około 2 godziny dojechaliśmy do Tabgi. Jest tam wzgórze błogosławieństw, kościół rozmnożenia chleba i kościół prymatu Piotra, czyli miejsce, gdzie Pan Jezus miał spytać św. Piotra czy miłujesz mnie bardziej?…. i do tego właśnie miejsca się wybraliśmy. Mieliśmy czas. Pobyliśmy trochę w ślicznym, malutkim kościółku, posiedzieliśmy na uroczej malutkiej plaży za kościołem. Weszliśmy do jeziora Galilejskiego. Odpoczęliśmy. Pytanie czy miłujesz mnie bardziej? miało szansę wybrzmieć w naszych uszach i sercach…
Jezioro Galilejskie, Tabgha
Potem wybraliśmy się do Yardenit – miejsca nad Jordanem, gdzie wspominamy chrzest Pana Jezusa. Kiedy bardzo się skupiliśmy i dobrze wykadrowaliśmy wzrok i aparat fotograficzny mogliśmy odnaleźć naturalne piękno tego miejsca. I wsłuchać się w inne słowa o miłości, którymi przesycone jest tam powietrze od 2 tysięcy lat: Tyś jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie! – usłyszał to Jezus w czasie chrztu, usłyszeliśmy i my!…

Betlejem
Do Betlejem pojechaliśmy z Jerozolimy zwykłym autobusem, chciałam napisać miejskim, ale to by była gruba nieprawda, bo nie dość, że Betlejem jest osobnym miastem, to jeszcze leży w innym państwie – w Palestynie. Autobusy są bardzo wygodne i klimatyzowane, co naprawdę ważne, bo podróż jest relaksem w upalnym programie dnia 🙂 w czasie przekraczania granicy odbywa się sprawna kontrola, ale nie ma z tym żadnych kłopotów.
Betlejem nie jest sielską pasterską wioską. Wędrówka do bazyliki Narodzenia jedną z głównych ulic (noszącą notabene imię Pawła VI!) była dla mnie dość zaskakująca. Ruch, tłum, jedno wielkie targowisko tandetnych adidasów i plastikowych zabawek. A w Bazylice – sielsko, spokojnie, niemal zacisznie… I to nasze wspaniałe doświadczenie, że jesteśmy sami, że nie musimy w pośpiechu odhaczyć punktu „gwiazda narodzenia” i biec dalej. Posiedzieliśmy sobie godzinę na posadzce z tyłu kaplicy patrząc na miejsce Narodzenia Pana. Pośpiewaliśmy kolędy. Był wzrusz….

Góra Oliwna
Ważna była dla nas wyprawa na Górę Oliwną. Planowaliśmy tam pojechać autobusem, ale go nie znaleźliśmy i koniec końców doszliśmy pieszo. W upale. A kiedy doszliśmy okazało się… że kościoły tam są już zamknięte, o czym mogliśmy wcześniej przeczytać w przewodniku, ale tego nie zrobiliśmy….! Góra Oliwna była więc dla nas górą nieporozumienia i spotkania ze słabością. I to nie było łatwe! Pojawiła się przestrzeń do refleksji nad wzajemnymi oczekiwaniami i wewnętrzną krytyką! Popatrzyliśmy na panoramę Jerozolimy i w upale, w mętliku uczuć szukaliśmy miłości 🙂
A u podnóża Góry Oliwnej odwiedziliśmy Kościół Narodów, czyli Getsemani. Są tam drzewa oliwne, które mają ponad 2 tys lat i skała, przy której miał się modlić Jezus… W sumie dobre miejsce na spotkanie z prawdą, że w życiu nie wszystko idzie po naszej myśli.

Bazylika Grobu Pańskiego (Jerozolima)
Do Bazyliki Grobu chadzaliśmy sobie często, bo z Citadel Youth Hostel w centrum starego miasta, mieliśmy tam bardzo blisko. Po trudach wyprawy na Górę Oliwną spędziliśmy tam kilka godzin i patrząc na grób Pański odbyliśmy dialog małżeński – naszą specjalną małżeńską rozmowę, o której jeszcze kiedyś napiszę więcej. Rozmowa była dla nas trochę trudna, więc naprawdę dobrym zakończeniem była tchnąca nadzieją wizyta w pustym grobie! Innym razem będąc w bazylice dołączyliśmy się do mszy św. grupy z Wietnamu (urocze modlitwne cing-ciang-ciu do dziś brzmi mi w uszach!), a kiedy indziej do grupy z RPA (od razu dostaliśmy śpiewniczek i znów miałam okazję do wzruszenia, kiedy razem z energicznymi mieszkańcami Afryki mocnym głosem śpiewaliśmy kultowe Amazing Grace!) To było niesamowite doświadczenie ogromnej bliskości i więzi z ludźmi tak odległymi kulturowo i geograficznie….


Wzgórze świątynne i ściana płaczu (Jerozolima)
Zgodnie z sugestiami zawartymi w przewodniku w kolejce na wzgórze świątynne stawiliśmy się skoro świt, czyli jakoś po 7.00. Przeszliśmy kontrolę (sprawdzono zawartość naszych plecaków – wiedząc o tym wszelkie przedmioty kultu zostawiliśmy w hostelu) i zaraz potem spotkaliśmy uroczą grupkę Żydów spontanicznie tańczących z powodu, jak nam potem wyjaśnili, niedawnych zaręczyn młodzieńca w kapeluszu. Zachwycił nas ten radosny, prosty, szczery męski taniec!
Sam teren wzgórza był dla mnie smutny… ruiny… a na środku niezwykle efektowny ogromny meczet…. Miejsce, gdzie ludzka małość kładzie się cieniem na pragnieniu oddawania czci Najwyższemu…
Wzgórze świątynne, Jerozolima
Ściana płaczu była nią i dla mnie. Smutek ruiny świątyń. I nadzieja w Słowie…

Kościoł In Gallicantu (Jerozolima)
Do kościoła In Gallicantu zaprosiła nas poznana dzień wcześniej sympatyczna grupa z Poznania. To było jedno z nieplanowanych przez nas wcześniej, a bardzo ważnych wydarzeń. Dołączyliśmy się do mszy św celebrowanej przez naszych nowych znajomych na pięknym tarasie widokowym, zobaczyliśmy schody, po których Jezus schodził z Wieczernika do ogrodu Oliwnego oraz miejsce Jego uwięzienia przed śmiercią. In Gallicantu, to znaczy „o pianiu koguta” – to miejsce, gdzie Jezus był sądzony, a św. Piotr się Go zaparł. Do dziś pamiętam słowa, które ks. Jarek Czyżewski powiedział w homilii – spojrzenie w oczy Jezusa uratowało Piotra od wybrania drogi Judasza. Bo w tym spojrzeniu zobaczył miłość i wybaczenie. I to patrzenie w oczy Jezusa jest i dla nas zawsze najlepszym wyjściem.


Wieczernik (Jerozolima)
Sala jak sala…. kolumny, wszystko z kamienia, jakieś schodki…. miałam w uszach i głowie słowa, które wypowiedział tam Jezus: „I wy winniście sobie nawzajem umywać nogi”….
I to był jeden z ważniejszych momentów naszego wyjazdu. A może i życia małżeńskiego?….
I uwierzycie, że w Wieczerniku byliśmy momentami zupełnie sami?
4 dni pobytu w Ziemi Świętej pozwoliły mi się nasycić… Nasycić Miastem Pokoju, miastem wiary, miastem cierpienia… Nasycić radością czasu z Tomkiem… nasycić kontaktem z moimi uczuciami i myślami…
Bardzo, bardzo polecam….!
Sympatyczna grupa z Poznania pozdrawia 😉
o jak miło 🙂 pozdrowienia dla wszystkich członków sympatycznej grupy! :))