Obchodziliśmy ostatnio 15. rocznicę ślubu. Zamarzyła nam się podróż we dwoje. Bez dzieci. Ale też… bez organizatora, pilota i autokaru, co zawiezie prosto do hotelu. Bez wykupionych posiłków, które ktoś dla nas zaplanował. Bez przerwy na toaletę co 4 godziny i czasu wolnego na zakup pamiątek. SAMI, wolni, niezależni, smakujący 100% życia. Tak jak lubimy. Izrael. Palestyna. Ziemia Święta
Tam gdzie miłość ma inny smak, tam, gdzie niebo spotyka się z ziemią. Tam gdzie pojęcia życie, czas, sens, historia i wiara wypełniają się nadprzyrodzonym smakiem.
Jeśli lubicie wolność, niezależność, przygodę, intymność, ciszę, elastyczność i wchodzenie wgłąb życia to bardzo Wam polecamy takie rozwiązanie. Byliśmy w takim układzie na Krecie, teraz w Izraelu i Palestynie i jesteśmy zachwyceni!
Jak to robimy?
1.Wybieramy miejsce.
2. Kupujemy bilety lotnicze. Tym razem korzystaliśmy z aplikacji PushApp. Kilka miesięcy wcześniej zaczęłam tam obserwować promocje lotnicze do Izraela z kilku miast Polski. Dzięki temu mogliśmy kupić bilety do Tel Avivu za 560 zł dla nas dwojga w obie strony (Był to wariant ekonomiczny, z małymi plecakami. Za większy bagaż musielibyśmy dopłacić).

3. Rezerwujemy nocleg. Z naszych wywiadów wynikało, że bardzo dobrym cenowo i niezwykle przyjaznym miejscem są domy sióstr Elżbietanek: tak zwany Nowy Dom Polski i Stary Dom Polski. Nie było tam już jednak dla nas miejsca w interesującym nas terminie (tak zwany motyw „nie było miejsca w gospodzie” znany z tych terenów od wieków ;). Pogrzebaliśmy więc w booking.com, przeszukaliśmy Internety i znaleźliśmy coś spełniającego nasze oczekiwania: Citadel Youth Hostel w Centrum Starego Miasta w Jerozolimie. Zapłaciliśmy 100 zł za noc od osoby. Miejsce z klimatem. Atmosfera hostelowa, którą bardzo lubimy. Dostęp do kuchni, co sobie cenimy. Świetny taras widokowy na dachu. No i wszędzie bardzo blisko!



4. Czytamy przewodniki, blogi, rozmawiamy z ludźmi, którzy tam byli itp. Czyli zbieramy informacje o miejscu.
5. Z dostępnych informacji wybieramy to, co nas najbardziej pociąga, co chcemy wybrać z wachlarza możliwości dostępnych w danym miejscu.
6. Planujemy pobyt, środki transportu itp. I tu jest pies pogrzebany. Bo zasadniczo im bardziej się zaangażujemy w przygotowanie wyjazdu i dobry plan, tym lepiej będzie on odpowiadał naszym potrzebom. Tym mniej będzie przykrych niespodzianek, a więcej korzyści z tego, że jesteśmy dokładnie w tych miejscach, w których chcemy, jesteśmy tam tak długo jak chcemy, jemy to, na co mamy ochotę i odpoczywamy wtedy, kiedy potrzebujemy. Ale prawda jest taka, że nie da się do końca wszystkiego przewidzieć i czasem nieplanowane wydarzenia okazują się dużo ciekawsze niż to, co zaplanowaliśmy (czego przykładem jest chociażby mój TORT :). I to jest też bogactwem wyjazdu we dwoje.
7. Sprawdzamy bardziej lub mniej uważnie, czy wszystko w naszych planach się zgadza. My na przykład w ostatniej chwili zorientowaliśmy się, że nie zrezygnowaliśmy z jednej z dwóch rezerwacji hosteli oraz że lądujemy w Tel Avivie w szabat, kiedy to w Izraelu nie jeździ komunikacja miejska, którą zamierzaliśmy się dostać do Jerozolimy. Za pierwszy błąd zapłaciliśmy 240 zł, bo odwołanie rezerwacji wiązało się z włączeniem transmisji danych w telefonie, co w 10 minut pożarło taki budżet! A drugie niedopatrzenie, odkryte dzień wcześniej, rozwiązaliśmy w znakomity sposób, bo zrewidowaliśmy plany, wynajęliśmy auto i pojechaliśmy od razu pierwszego dnia do cudnej Galilei.
polecamy bardzo!
Jeśli jesteście ciekawi, co konkretnie robiliśmy w Izraelu i Palestynie, to zapraszam do lektury kolejnego wpisu.
A tymczasem ja jestem ciekawa Waszego podejścia do wypoczynku – aktywnie czy na plaży? All inclusive, czy samodzielnie? Co pozwala Wam lepiej nabrać sił?

Wszystko się zgadza, piona! Dodam od nas małą sugestie – jeśli wyjazd nie jest w bardzo obleganym terminie, to polecam jechać bez rezerwacji hotelu dłużej niż na dzień. Jak hotel będzie pyszny, to zawsze można pobyt wydłużyć (a ceny na booking.com często są nawet tańsze za krótkie rezerwacje), a jak się okaże klapą to łatwo można się przenieść. Dopiero od jakiegoś miesiąca tak robimy i już nie raz zaoszczędzilo nam to sporo męczarni w pozornie ładnych, ale ostatecznie brudnych dziurach.
Dobre! A dodatkowo możemy zyskać efekt, który nazywamy z Tomkiem „wydłużeniem czasu” – jesli zmienimy miejsce noclegu mamy wrażenie, że pobyt jest dłuższy, bo przeprowadzka rozdziela dni, które mogłyby po czasie zlać się w jeden monolit. Dzięki za fajną sugestię! Pozdrowienia 😊