Myślisz tak czasem o sobie?
Ja tak.
Wybucham bez powodu. I potem się za to krytykuję.
Jak można krzyczeć na dziecko! Jak można?….
I co? Buduję piramidę błędów! Lawinę słabości. Emocjonalne perpetuum mobile.
A tymczasem….
Jeśli krzyknęłam, to przecież nie bez powodu. Serio. Gdyby nie było powodu, to bym siedziała zrelaksowana i piła karmelowe latte. Powód był. Tylko, tylko, tylko…… on nie był w dziecku! To nie jest wina dziecka, że krzyknęłam! Dziecko jest małe, niedojrzałe, uczy się wszystkiego. Może rozlewać sok (wow!), może nieumiejętnie wyrażać złość, może testować zasady, które mu proponuję. Bo jest dzieckiem. Powód mojego wybuchu jest we mnie. To ja mam w sobie jakiś strach, jakieś zmęczenie, jakieś niezadbanie o siebie, jakiś brak zgody na siebie i świat wokół. I kłótnia moich dzieci działa jak iskra zapalna i aktywuje ten nagromadzony ładunek. Bum. Przykro. Bardzo przykro, bo wiem, że to nie ich wina… Wiem, że to moja wina, mój problem, moja odpowiedzialność. Tylko dorzucanie sobie poczucia winy wcale mi nie pomoże. Wręcz przeciwnie – tworzy świeżutki wkład do nowego kapitału frustracji, który tylko będzie czekał na jakieś brudne buty na środku podłogi, żeby wybuchnąć z nową mocą. I po co?
Jeśli więc zdarzy mi się krzyknąć na dzieci, to muszę się zająć zarówno dziećmi, jak i sobą! Bo skrzywdziłam nie tylko dzieci, ale i siebie. Dzieci przepraszam. Tłumaczę im, że nie chodziło onie, że nie powinnam i nie chciałam krzyczeć. Że są dobre, kochane i może im coś nie wyjść. I nikt nie może na nie krzyczeć. A potem trudniejsze. Co ze mną? Jak sobie wybaczyć? Olciu, kochanie. Chyba za dużo wzięłaś na siebie. Chyba jesteś zmęczona. Chyba chciałaś być idealna i doskonała. Nie musisz. Posłuchaj, co mówią dzieci. Posłuchaj, co mówi Twoje serce. Chyba czas na karmelowe latte.
Jak sobie radzicie ze swoją złością? Macie już swoje sposoby zadbania o siebie i relacje tak, żeby nie dochodziło do wyładowań emocjonalnych? Czy raczej “mądry Polak po szkodzie” – reflaksa przychodzi po fakcie?
Dzięki za taki osobisty wpis, dotykający konkretnej słabości. Mojej też.
Moje sposoby na opanowanie własnych emocji? Modlitwa rano, nazywanie emocji, nazywanie myśli i przekonań, poznawanie siebie, moich deficytów, pozytywna przerwa. Często niestety także „mądry Polak po szkodzie”. Nie do końca mam zgodę na tę szkodę. Może nie mam wcale. Dlatego jeszcze raz dzięki za to, co napisałaś.
Agata, dziękuję za Twoje słowa! też doświadczam tego, że im więcej mam kontaktu z Mądrością i Miłością w sobie tym więcej mogę jej dać wokół… :))
Dzięki, ze tak szczerze sie tym dzielisz. Nie wiem czy jest jakis skuteczny 100% sposob na radzenie sobie ze złoscia, a chociażby dlatego ze jesteśmy grzesznikami i to nam się zdażać bedzie:) I to chyba jest punkt wyjscia- uznaję ze w tej dziedzinie zdaża mi się porażki. Ale oczywiscie zadajac sobie pytania dlaczego zloszcze sie na dzieci odkryłam pewne zaskakujace odpowiedzi: np bo nie akceptuje w nich zachowań ktore przypominaja mi moje słabosci, bo moi rodzice dokładnie tego samego nie akceptowali we mnie. Ta swiadomosc b.mi pomogła. Oczywiscie odkryłam tez jak wazne jest dbanie o siebie, swoj wypoczynek, chwile dla siebie, sen, drzemka w ciagu. Bog buduje na naszej naturze, wiec to jest tez punkt wyjscia do tego aby umozliwic Bogu działanie w moim zyciu. „Dac” mu moje zdrowe cialo i psychike. A apropo ciała to ostatnim moim mega odkryciem jest jak to slodycze i kawa tak naprawde oslabiały mnie i moją wolę. Zaczęlam się lepiej odzywiać, odstawiłam slodyczę, kawe. I mam wiecej sił, wiecej spokoju w sercu. Odkrywam jak umiarkowanie w jedzieniu (przesadnej roznorodnosci smakow i ilosci) wplywa na moją wolę i pomaga mi zwyciezac tam gdzie do tej pory ponosiłam porażki.
Moj sposob to tez porzucanie perfekcjonizmu, cieszenie sie chwila, przyznawanie sie do błedu, przepraszanie, wybaczanie przede wszystkim sobie, zaczynanie od nowa, poczucie humoru, smianie się z siebie, zawierzanie Maryi spraw ktorych nie ogarniam, ktore nie sa takie jakbym chciała.
Lucyna, dziękuję z kolei za Twoją otwartość! Myślę, że wiele z nas uznaje kawę i słodycze za dobre wzmocnienie, a Ty piszesz, że wzmocniła Cię rezygnacja z nich. Mocne! Inspirujące! Dzięki! ☺